Andrzej Koniakowski komentuje...>>>
Noc, prawie północ...
Wyszłam z domu. Ciemność i zbyt powolna akomodacja zmusiły mnie do chwili zastygnięcia
w oczekiwaniu na akceptację tych „niejasnych” warunków. Już w tym momencie uwydatniła się aktywność innych zmysłów. Poczułam mroźne, jak na tę porę roku, powietrze. Jego zapach był...mroźny, silny i mocno przenikający moją skórę.
Pierwsze kroki były ostrożne. Może dlatego, że nie bardzo znałam tę okolicę. Po minięciu furtki było inaczej, tej okolicy nie znałam w ogóle...
Szłam nie zastanawiając się specjalnie, dokąd dojdę. Konkretnym celem tej wyprawy nie było zdobycie wyznaczonego szczytu, ale pragnienie doświadczenia tego, co będzie w trakcie. Doświadczenia pełnego.