Kokony…obrastają, otulają, chronią.
Pozwalają na powolne dojrzewanie myśli.
Dają możliwość przeczekania w ciszy, niezauważenie i wewnętrznie.
Z zewnątrz szare i nieciekawe, nie ściągające uwagi, nie poruszające, nie zachwycające i nie atrakcyjne. Takie „na przetrzymanie”.
Czasem jednak zaciekawią, poruszą zwyczajnością i tajemniczością, tego, co kryje się w środku…
Każdy ma czasem taki kokon, pancerz ochronny pozwalający na „przezimowanie” myśli, emocji, doznań…
„Kokony” Beaty Mendrek / Jerzy Orawski
W czasach płynnej nowoczesności, by użyć terminologii Zygmunta Baumana, widoczny jest nieprzerwany, wyraźny zwrot części artystów „ku wnętrzu”, próbie eksploracji osobistego imaginarium, traktowanego być może jako jedyny pewnik, trudniej poddający się inercji współczesności, (niezmienny?) punkt odniesienia.
Trend ten dotyczy oczywiście nie tylko sztuk wizualnych. Owo dążenie od ogółu monolitycznych meta-narracji do szczegółu prymarnych, intymnych odwołań, wynikać może chociażby z silnego, postmodernistycznego relatywizmu wartości, ustalonych norm społecznych, czy degradacji autorytetów.
Wydaje się, że owym tropem swoistego uszczegółowienia, skupienia uwagi na sprawach drobnych, z pozoru nieistotnych, nieinteresujących, błahych, migawkowych lecz określających nasze życie w najszerszym sensie, konsekwentnie podąża również w swoich działaniach twórczych Beata Mendrek - autorka aktualnie prezentowanej wystawy pt. „Kokony” w Galerii ZPAF w Katowicach.
Ciągle ewoluujące na przestrzeni ostatnich lat, twórcze uniwersum wykładowczyni „Fotoedukacji”, niczym rozsiane cząstki w przyspieszaczu hadronów, zrodziło wiele poruszających cykli, eksplorując różnorodne obszary fotograficzno-wizualnej wypowiedzi.
Z jednej strony dają znać o sobie obrazy o potężnym ładunku emocjonalnym, a zarazem sporej dawce metafory; cykle stricte intymne, gdzie Autorka przepracowuje wątki osobiste.
Do tej „kategorii”, by użyć trywialnego określenia, można przypisać chociażby takie serie jak „Najbliżej” czy „Współodczuwanie”.
To zestawy o ogromnym ciśnieniu emocjonalnym, na granicy niepokoju u odbiorcy. Bywa, że celowo użyta silna dominanta barwna, jeszcze bardziej intensyfikuje, zagęszcza przekaz - tak się dzieje we „Współodczuwaniu”. Widz dosłownie zmuszony jest „przeorać”, stosując rzecz jasna własny przymiar interpretacyjny, najskrytsze pokłady jaźni artystki.
Na drugim biegunie rodzą się prace jednoznacznie uwydatniające i określające szczególną wrażliwość Autorki na formę, grę świateł, subtelność półtonów - wizualne przymioty budujące nastrój, atmosferę, napięcie, efemeryczność obrazu.
W tej materii jednym tchem możemy wymienić takie realizacje jak „Droga światła”, „Cisza”, „Intymność”, „Przestrzenie pamięci” czy „Pustka”. Kulminacją są mocno sensualne ”Patrzę na świat, cicho i spokojnie…”.
W wymienionych przed chwilą projektach ich twórczyni wykorzystuje akcenty minimal-artu, czy szerzej – pewne koncepcje fotografii elementarnej. Patrząc na te zestawy, cisną się na usta słowa niedawnej wypowiedzi wybitnego twórcy i krytyka, zmarłego już niestety Bogdana Konopki, które, delikatnie parafrazując, brzmią następująco: „fotografia polega na pisaniu cieniem, który uobecnia światło”.
Jest więc dostępna w fotografiach Beaty Mendrek cała gama uczuć – od subtelnego pianissimo do potężnego w wymowie i ładunku emocjonalnym fortissimo - by użyć muzycznej nomenklatury.
Stwierdzenie to jest wysoce koherentne z recepcją, odbiorem ulotnych niemalże, a zarazem intelektualnie wysublimowanych cykli.
***
„Kokony” - wystawa prezentowana obecnie w ZPAF Galeria Katowice, to jednak symfonia obrazowa o nieco innej proweniencji.
Artystka prowadzi oglądającego inną niż dotąd (jak zdążyła już przyzwyczaić widza we wcześniejszych realizacjach), wizualną ścieżką.
Od razu we wstępie, niczym cięcie skalpelem, ucina domysły, jakoby prace te miałyby posiadać osobisty wydźwięk, być pretekstem swoistego rozliczenia z samą sobą. Nic z tych rzeczy!
Na właściwy trop interpretacyjny mają naprowadzać również krótkie, towarzyszące wystawie teksty Autorki, o skondensowanej wymowie.
„Kokony” to, wydaje się, cykl tworzony niemalże ad-hoc, pod wpływem impulsu, wyjątkowości chwili (choć to nieco ryzykowne posunięcie, w tym sensie można by ten projekt przyrównać do subiektywnego reportaż niemalże) i przede wszystkim – zaakcentujmy to - bez odwoływania się do osobistych skojarzeń.
***
Kokon jako uwewnętrznienie.
Wyznacznik odcięcia od (brutalnej? szorstkiej? beznadziejnej? nijakiej?) rzeczywistości zewnętrznego kosmosu.
Kokon jako ekwiwalent bezpieczeństwa. Analogon ochronnego, matczynego ale i duchowego łona – by przywołać najważniejsze określenia tej symboliki.
Autorka prowadzi nas bezpośrednio i bez ogródek przez meandry swoich kokonów-gałązek, kokonów - krzaków, jak je lapidarnie określa, czy wreszcie, kokonów-struktur, silnie zwartych, niemalże litej gęstwiny, dżungli nie do przebycia.
Wprowadza widza w ów świat zrazu łagodnie, delikatnie, subtelnie tylko zaznaczając na fotografiach ich drobne, wiotkie, nieśmiało wschodzące macki, próbujące objąć swymi malutkimi, cienkimi witkami kamień, balustradę, budowlę, aby pod koniec zamknąć w swych trzewiach gigantycznej plątaniny skrywaną skrzętnie po spodem tajemnicę.
Nawet potężne głazy, z zainkludowaną w sobie meta-pamięcią całych eonów, czy wiekowe mury, nie są w stanie oprzeć się przepotężnej sile opatulania, owijania i ostatecznie owładnięcia i zagarnięcia (życia?) dla siebie.
To wszystko jest przedstawione niejako w wierzchniej, bezpośrednio dostępnej, wizualnej płaszczyźnie obrazu.
Jednak w „powierzchownej pospolitości kokonu” można doszukiwać się głębszych odniesień, tkwiących niewątpliwie w trzewiach tych przedstawień. One niechybnie tutaj na nas czyhają!
***
Czego więc można się spodziewać, jakich wrażeń oczekiwać, eksplorując materię prac „Kokony” - bieżącej wystawy Beaty Mendrek ?
Nie chodzi tutaj, jak się zdaje, o minimalistyczne, o konceptualnym wydźwięku odniesienia, obrazowe modalności. Czy tym bardziej o dogłębną, psychologiczną eksplorację bezdennych pokładów „ego”.
W warstwie znaczeniowej jest raczej mowa o swoistej próbie demontażu myśli - na co dzień zbyt skomplikowanych, aby przetrawić je bezpośrednio – niezbędne jest zatrzymanie, wyciszenie, wstrzymanie oddechu, zadziwienie; pochwycenie życia w jego elementarnych odruchach, w radości chwili tego, co naprawdę istotne. A przez to – pośrednio i niejako przy okazji – staje się próbą, swego rodzaju wyzwaniem dla zrozumienia złożoności świata przez pryzmat prostoty i radości codziennych gestów, znaków, rytuałów.
Bezsprzecznie, taką umiejętnością albo darem oglądu rzeczywistości, niejako na głębszym poziomie, może pochwalić się Autorka aktualnej wystawy.
„Kokony” Beaty Mendrek funkcjonują jako zasłony, blokady, pancerze, izolacje, powłoki , lecz również - wydawałoby się paradoksalnie – są zaproszeniem do przełamania fatum, próbą dostrzeżenia wewnętrznym okiem tego, co w prozie codzienności niedostrzeżone, przeoczone, czy zepchnięte w ciemny kąt najmniej uprawianych pokładów (nie)świadomości.
„Kokony” - to bariera przed krwiożerczą zewnętrznością, nieprzyjaznym światem ale też - z drugiej strony - zachęta do wyjrzenia na zewnątrz, poza opłotki bezpiecznej otuliny.
Czy kokony mogą stać się również - odwracając przewrotnie znaczenie – materią osaczającą, zniewalającą, krępującą ? Bezsprzecznie tak, co zostało zresztą już wcześniej wyartykułowane. Wszak dane to jest expressis verbis na niektórych fotografiach Artystki.
To osaczanie, krępowanie, zniewalanie jest jednak w jakiś przemyślny sposób „udomowione”, „udobruchane”. Przeciśnięte przez sito wrażliwości Artystki.
Co nas zamyka w kokonach – strach przed światem, problemami, drugim człowiekiem? Każdy musi indywidualnie odpowiedzieć sobie na to rudymentarne pytanie. Nie ma innej drogi. Nie ma drogi na skróty.
***
Z całą pewnością Beata Mendrek, dzięki swoim „przymiotom twórczym”, obdarzona dużą wrażliwością i wyczuleniem na szczegół, otoczenie i drugiego człowieka, nie jest jedynie biernym funkcjonariuszem „aparatu” w rozumieniu flusserowskim. Owszem, prowadzi nieuchronnie z materią „czarnej skrzynki” własną grę, lecz wydaje się, iż niemal wyłącznie na własnych warunkach.
Jest to bez wątpienia artystka o ukształtowanym, wyrazistym, artystycznym credo. Z całą pewnością zadziwi jeszcze nieraz odbiorców sztuki, realizując w przyszłości kolejne, ciekawe projekty twórcze.
Indywidualna wystawa fotografii Beaty Mendrek: „Kokony”
ZPAF , Galeria Katowice.
2019