Kolejny poranek, czas iść do pracy. Pogoda znowu bez zmian, znowu zimno. Idziemy prosto w dół, główną drogą. Może później skręcimy.
Ciągle rozmawiamy, zaczęliśmy jeszcze w nocy.
Mijamy budkę strażnika spokoju, pewnie mu przeszkadzamy więc przyspieszamy kroku. Te ślady na asfalcie zupełnie nie pasują do spokoju tego miejsca.
Właśnie. Muskające światło uwydatnia strukturę, pogłębia i wzbogaca tą niepotrzebną nikomu pozostałość. Schylam się, dotykam...
Moi współtowarzysze zniknęli za zakrętem, a przecież zatrzymałam się tylko na Moment.